Z Zawidowa przez Leśną do Gryfowa – znaki żółte, 36 km

Kto wie, czy nie jest to najpiękniejszy szlak pogórza, urozmaicony, ale niezbyt trudny. Znajdziesz sporo atrakcji różnego rodzaju, a miłych wrażeń dostarczą z pewnością efektowne panoramy. Polecamy rozłożenie trasy na dwa dni.

Szlak wychodzi z przystanku PKS w Zawidowie. Kilkaset metrów towarzyszą mu znaki niebieskie. Potem oba szlaki rozchodzą się w przeciwne kierunki. Żółty wchodzi do graniczącej z Zawidowem wsi Stary Zawidów, gdzie obok klubu Rolnika skręca wyraźnymi drogami polnymi wiedzie na wschód, wspinając się łagodnie skrajem lasu na graniczną górę Grodziszcze (429 m n.p.m.). Stąd – wkraczając na mikroregion Pogórza Izerskiego – schodzi do rozłożonych w dolinie Grabieszówki Grabiszyc (11 km).

Znaki mijają kościół i za przysiółkiem Murowaniec, w miarę stromo wspinają się na dawny wulkan Wysokiej Stróży (427 m n.p.m.) i Kopki (400 m n.p.m.), gdzie pomiędzy bazaltowymi skałami – Stożkami Perkuna i Światowida przechodzą na drugą stronę góry i stromo opadają do Leśnej (19 km). Klucząc ulicami miasteczka, szlak dobiega do rynku, przechodzi przez Kwisę, wyprowadza wędrowca za mostem w prawo, do ciasnej mrocznej doliny. Niebawem wspina się na tamę i przekracza ją na lewy brzeg spiętrzonej Kwisy. Po około 1 km marszu wzdłuż Jeziora Leśniańskiego wychodzi się na szosę do Zamku Czocha (24 km). Stąd szlak znów schodzi nad jezioro, wiedzie obok ośrodka elektrowni Turów i podchodzi do drugiego jeziora – Złotnickiego. Wzdłuż brzegów, przez mostek do Karłowic, biegnie aż do Gryfowa (36 km) na polne drogi prowadząc prosto na wschód, osiąga Miedziane.

Stożek Światowida

Szczyt Kopki (400 m n.p.m.) i sąsiedniej Wysokiej Stróży (427 m n.p.m.) to jedne z najwspanialszych miejsc Pogórza Izerskiego. Nie dość, że znajdujesz tu regularnie pięcioboczne słupy bazaltowe uznane za pomnik przyrody, to zobaczysz równie fascynujące widoki na okolicę i Góry Izerskie.

Stożek Perkuna

Pozostałość krateru wulkanicznego, położony na górze Ciasnota o wysokości 402 m.n.p.m. Od 1954 roku obiekt ten objęto ochroną jako pomnik przyrody nieożywionej. Stożek zaczopowany jest lawą bazaltową o dwóch generacjach wiekowych, z systemem regularnego ciosu słupowego.

Stożki są analogiczne pod względem geologicznym do tych oglądanych koło Lubania. Jest to więc dawny wulkan z trzonem lawy zastygłym w jego kominie, czyli miejscu łączącym powierzchnię z wnętrzem ziemi.

Leśna

Jest urokliwym miasteczkiem 2 km od granicy z Czechami, w pobliżu wypełnionej wodami zbiorników zaporowych przełomowej doliny Kwisy.

Łużycka osada (castrum in Lesna) istniała na pewno w XII wieku, gdy król czeski Wacław I sprezentował ją w 1247 roku biskupowi miśnieńskiemu. Wiek później była własnością rodów rycerskich. W XIV stuleciu zwierzchnictwo nad tymi ziemiami sprawował książę Henryk Jaworski nadając Leśnej w 1329 roku prawa miejskie. Gród wchodził w tych czasach w skład tzw. Okręgu Kwisy – łańcucha placówek strzegących pogranicza śląsko-łużyckiego i bezpieczeństwa na trakcie handlowym z Drezna przez Jelenią Górę do Krakowa. Przez ponad 400 lat Leśna należała do łużyckiego rodu von Döbschitz.

Kilkusetletnia pomyślność miasta związana była z popularnym w regionie sukiennictwem. Materiały z Leśnej docierały do wielu krajów Europy, sławę zyskując m.in. w Portugalii. Rozwój osady skutecznie hamowały jednak częste wybryki Kwisy i „pospolite” w minionych stuleciach niszczycielskie pożary i zarazy.

W czasach pruskich położone na peryferiach miasteczko zastygło w bezruchu, z jakiego nie wyrwały go nawet budowy wielkich zapór na Kwisie w początkach obecnego stulecia. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło, nienaruszona w czasie II wojny światowej Leśna do dziś zachowała, dzięki stagnacji, miły charakter miasteczka prowincjonalnego, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Obecnie ma przed sobą niewykorzystaną jeszcze szansę rozwoju turystyki.

Najcenniejsza część Leśnej to kameralny ryneczek i odchodzące zeń uliczki. Obecna lokalizacja serca miasta, to wynik decyzji podjętych po spaleniu przez „bogobojnych” husytów poprzedniego rynku i powodzi w 1431 roku. Dzisiejszy rynek w porównaniu do poprzednika znajduje się wyżej i dalej od rzeki. Nie ma wspaniałych zabytków, wyróżnić można mały ratusz z XVII wieku, XIX – wieczne kamieniczki i podcienia w pierzei wschodniej.

Wychodząc z rynku ulicą Żeromskiego, dojdziesz do ładnego dawnego kościoła ewangelickiego. Dziś świątynia jest katolickim parafialnym kościołem św. Jana Chrzciciela. Zabytek pochodzi z XVI wieku, a wybudowano go na miejscu wcześniejszego kościoła romańskiego. Po wielokrotnych przeróbkach leśniański kościół jest budową barokową z elementami późnego gotyku i niezbyt bogatym barokowym wyposażeniem. Ciekawostką jest 20 płyt nagrobnych z wizerunkiem miejscowych rycerzy. Znajdują się one wewnątrz i na zewnątrz kościoła.

Tuż za Leśną, przy drodze do Świecia i Pobiednej, znajdziesz otwory hitlerowskich sztolni i pozostałości obozu pracy. Najlepiej iść z centrum prosto ulicą Pocztową, koło drogi stoi dawna wartownia i budynek transformatorowni.

Podziemne zbrojenia

Sztolnie w Leśnej to najbardziej znane, bo najłatwiej dostępne tego typu obiekty na Pogórzu Izerskim. Chociaż w porównaniu ze sztolniami Gór Sowich, prawie nic o nich nie wiadomo. Pogórze jest zryte podziemnymi tunelami niczym ser szwajcarski. II Rzesza na sennych wschodnich rubieżach ulokowała bowiem prawdziwe centrum przemysłu zbrojeniowego, szczęśliwie dla Europy budowy tych zakładów zintensyfikowano jednak (z punktu widzenia nazistów) za późno.

Geneza krecich zapędów państwa niemieckiego sięga czasów końca I wojny światowej, gdy przegrani Niemcy musieli ukrywać przemysł zbrojeniowy przed oazami świata. Szczególnie od chwili dojścia do władzy Adolfa Hitlera, pod pozorem budowy kopalni węgla brunatnego, czy zapór przed „zagrażającą od wschodu” inwazją polską, budowano w Rzeszy liczne fabryki wojskowe. Zagranicznym inspektorom prezentowano część tych inwestycji, stosując jednak tak skuteczny kamuflaż, że wszyscy dali się wywieść w pole.

Bardzo popularnym wybiegiem Niemców było lokowanie zakładów zbrojeniowych na terenie (a raczej pod terenem) istniejących fabryk włókienniczych. Produkowano głównie na potrzeby lotnictwa, które miało w zamysłach „nadludzi” rozstrzygnąć losy wojny.

Obozy pracy – oddziały obozu Gross Rosen – dla więźniów m.in. z Belgii, Polski, Czech znajdowały się w Leśnej, Baworowej graniczącej z Leśną od północy i Miłoszowie. Sztolnie drążono też w Lubaniu, m.in. pod dawną fabryką chusteczek przy dzisiejszej ulicy Robotniczej, Zawidowie, Gryfowie, Giebułtowie, Pobiednej, Siekierczynie i Świeradowie. Część z nich jest dostępna do dziś (Zawidów, Leśna, Baworowa), ale trzeba zachować środki ostrożności, a o drogę najlepiej pytać miejscowych.

W Leśnej i okolicznych obozach produkowano części do rakiet V-1, pierwsze niemieckie tranzystory do radarów i podzespołów do silników samolotowych. Tutejsze fabryki znalazły się w końcu 1944 roku na specjalnej liście przydziału materiałów i ludzi, mając reanimować upadającą potęgę Rzeszy. Niemcy wywieźli końcem wojny wyposażenie, a część wpadła w ręce Rosjan. Na wpół legendarne przekazy mówią o ukrytych w tunelach ciężarówkach ze skarbami. Faktem jest, że lochy Pogórza są bardzo słabo zbadane, a spora ich część w ogóle nie była jeszcze przeszukiwana (np. w Lubaniu). Jest więc mnóstwo pola do popisu dla poszukiwaczy.

Jak donoszą badacze, odkrywanie ponurych niemieckich tajemnic może być obecnie bardzo utrudnione z racji niedawnego przekazania części obozowej dokumentacji Niemcom.

Dwa wejścia do sztolni przy drodze są zakratowane. Jeżeli skręcisz jednak w lewo przed mostkiem na strumyku ukażą się twym oczom 4 kolejne otwory. Tu nie ma żadnych krat, a wejście utrudnia jedynie woda, miejscami sięgająca kolan. Dostępne odcinki mają po kilkadziesiąt metrów.

Sztolnie w Leśnej mają być w nieodległej przyszłości zagospodarowane turystycznie. Póki co, zwiedzaj je – o ile uznasz, że musisz – ostrożnie i nigdy w pojedynkę, bo po wojnie saperzy detonowali tu niewypały.

Na wzgórzu koło sztolni znajdują się ponadto skromne resztki fundamentów zamku z XIV wieku. Obiekt wchodził w skład warowni Okręgu Kwisy, a niektórzy historycy twierdzą, iż jest to miejsce owego pierwszego castrum in Lesne z XII wieku. W lesie ponad sztolniami znajduje się ponadto dziwna stara budowla poniemieckiej wieży ciśnień.

Przejście graniczne

Dwa kilometry na południe za właściwą Leśną, we wsi Miłoszów znajduje się przejście graniczne do czeskiej miejscowości Srbska. Dostępne jest dla pieszych, rowerzystów i motocyklistów – obywateli Polski i Czech. Kupisz tu w budkach, prowadzonych przez Wietnamczyków, tanie trunki, a do Frydlantu masz 11 km. Jako baza wypadowa w czeskie Góry Izerskie i Czechy ustępuje jednak zdecydowanie przejściu Czerniawa – Nowe Mesto.

Okopy Pandurów

Szlak wychodząc z miasta, prowadzi wąską skalistą, stromą doliną. Idąc nią prawym brzegiem Kwisy, napotkasz na skraju lasu unikatowe resztki dobrze zachowanych okopów z czasów wojny siedmioletniej. Wykopali je tzw. Pandurzy – oddział piechoty bałkańskiej na usługach Habsburgów – w 1758 roku. Na wzniesieniu tym w listopadzie owego roku starły się oddziały austriackie z otaczającą je armią pruską. Grób poległych Pandurów znajdować miał się w pobliżu szczytu wzniesienia.

Jezioro Leśniańskie

Szalejąca regularnie górska Kwisa skłoniła pruskie władze do przeprowadzenia szeregu inwestycji hydrotechnicznych. W 1900 roku rozpoczęto w malowniczej przełomowej dolinie rzeki wielkie budowy. Kwisa płynie niemalże wprost na północ z okolic Świeradowa, ale za Gryfowem gwałtownie skręca na zachód i kierunek ten zachowuje aż do Leśnej, za którą znów skręca na północ. Na przedpolach Leśnej powstała piękna, kamienna tama wysokości 35 m i długości 135 m oraz elektrownia wodna, a za tamą jezioro zwane Leśniańskim lub Czocha. Jezioro może pomieścić 15 mln m3 wody. Lewy brzeg jeziora jest lepiej zagospodarowany. Prawy – gdzieniegdzie dziki. Jezioro wije się wśród zalesionych usianych skałkami wzgórz, wolne jest od tłumów, stwarzając fantastyczne warunki do wypoczynku.

Zamek Czocha

Położone w wioseczce Sucha tuż nad Jeziorem Leśniańskim zamczysko Czocha, to niewątpliwie sztandarowy hit turystyczny Pogórza Izerskiego. Od czasu, gdy obiekt przestał z początkiem lat 90-tych odstraszać przybyszów funkcją niedostępnego wojskowego domu wypoczynkowego, odzyskał wreszcie należne mu miejsce pośród sudeckich atrakcji. Powabu dodają mu legendy i tajemnice, o których przez 50 lat nie wolno było pisać.

Od cisów do Czochy

Jak przypuszczają historycy, na miejscu obecnego zamku istniał gród. Jego nazwa prawdopodobnie wiązała się z licznie występującymi w okolicy cisami, co potwierdzałaby jedna z późniejszych nazw zamku – Cissa. Inni badacze wskazują jednak na wymienianą w 1329 roku w odniesieniu do tego zabytku nazwę castrum Caychow, co spolszczano jako Czajków i lansowano jeszcze do niedawna. Jak było naprawdę nie dowiemy się zapewne nigdy. Faktem jest, iż na przestrzeni stuleci z Cisy i Caychowa zrobiła się Tzchocha, a po wojnie Czocha.

Zamek jako taki wybudowany został prawdopodobnie w połowie XIII wieku. Jedni przypisują jego założenie królowi czeskiemu Wacławowi II, inni – Wacławowi III, a jeszcze inni brandenburskim margrabiom Askańczykom. Najczęściej spotyka się jednak wersję o królewskiej proweniencji zamczyska. Pierwsze dziesięciolecia Czochy, to funkcjonowanie obronnej placówki na granicy Łużyc z polskim Śląskiem. Wtedy zamek posiadać miał trzy kondygnacje, kamienną wieżę i mnóstwo zakamarków. Później jednak, wraz z uzależnieniem się Śląska od korony Czeskiej, budowla straciła tę funkcję, stając się po prostu wspaniałą rezydencją. Kilkanaście lat władał nim, jak i sporą częścią Łużyc Górnych, piastowski książę Henryk Jaworski, żonaty z córką czeskiego króla Wacława II, Agnieszką. Potem twierdza przechodziła z rąk do rąk ważnych, głównie łużyckich rodów. Najdłużej w jego historii zapisał się ród łużyckich magnatów von Nostitz. Nostitzowie objęli Czochę w 1453 roku i władali tutaj z przerwami przez 250 lat.

Jeden ze słynniejszych Nostitzów, Krzysztof, przeszedł do historii jako inicjator poszukiwań złota oraz pan troszczący się o los swych podwładnych, były to przecież niespokojne czasy wojny 30-letniej; pozostałościami eksploracji są Złotniki i Złoty Potok. Wtedy, w pierwszej połowie XVII wieku, umocniono Czochę i otoczono wspaniałymi ogrodami.

Przebudowa

Nowy właściciel Czochy nie poprzestał na kupnie. Wyłożywszy astronomiczną sumę 4 mln marek postanowił zamek odbudować i przebudować. Zadanie to powierzył znanemu architektowi Bodo Ebhardtowi, którego dziełem były m.in. przebudowa zamku Grodziec i projekty zapór na Kwisie. Za tak wielkie pieniądze Ebhardt przebudował obiekt, za wzór mając jego XVIII-wieczne wizerunki. Największe zmiany poczyniono wewnątrz zamku, starając się jednak zachować ducha dawności. Perłą była wielka biblioteka Gütschowa, urządzona w stylu angielskim, a zawierająca 25 tys. ksiąg. Dziś Czocha jest więc eklektycznym zamczyskiem, dość harmonijnie łączącym relikty gmachu gotyckiego i barokowego w nową niezwykle malowniczą całość.

Wielka kradzież skarbów Czochy

Podczas ostatniej wojny zamek w ogóle nie ucierpiał. Niemal do ostatnich chwil Gütschow przebywał w rezydencji, otoczonej legendarnymi zbiorami sztuki rosyjskiej (tzw. skarbem carów). Nie wiadomo też do końca czy – pochodzący z Lubania, równie legendarny konserwator zabytków Prowincji Śląskiej Günter Grundmannktóry w przeróżnych zakamarkach Śląska poukrywał niemieckie zbiory muzealne i kolekcje dzieł sztuki wobec zbliżającego się frontu – nie skorzystał ze skrytek zamku Czocha.

Faktem jest, iż najpierw na zamku pojawili się Sowieci, nie dokonując jednak większych zniszczeń, poza spaleniem paru obrazów, podeptaniem ich i wrzuceniem do studni; potem nastała władza polska.

To, co działo się w Czosze na przełomie 1945 i 1946 roku, to wręcz modelowy przykład sposobu traktowania Ziem Odzyskanych przez pazernych neofitów władzy. Dzięki pracy lubańskiego pasjonata Janusza Skowrońskiego, owiane zmową milczenia wypadki zostały ostatnio publicznie wyjawione.

Urzędnicy, którym powierzono „Dziki Zachód”, mieli zająć się m.in. zabezpieczeniem kosztowności i dzieł sztuki pozostawionych przez Niemców. Wobec ogromu bogactwa jakie znajdowali, często jednak sponiewierali się i zamiast przekazywać skarby do zbiorów państwowych, których centrum stanowił Wawel, po prostu kradli je i znikali. Na zamku Czocha w wielu skrytkach znaleziono dzieła, których spis robi wrażenie do dziś. Było tu m.in. prawie 300 pozłacanych i wysadzanych drogimi kamieniami ikon, komplety srebrnych zastaw stołowych, każdy na kilkadziesiąt osób. Wszystko liczono na skrzynie i kufry.

Największej kradzieży zamkowych skarbów dokonał, według historyka z Lubania, burmistrz Leśnej – Kazimierz Lech. Usunięty przez miejscową PPR ze stanowiska 1 lutego 1946 roku spakował manatki i z zamkową bibliotekarką, znającą dobrze zakamarki obiektu – Krystyną von Saurma, wyjechał z Leśnej ciężarówką wypełnioną kosztownościami Czochy. Jak udało się im przekroczyć granicę, można jedynie przypuszczać. Znalazłszy się w amerykańskiej strefie okupacyjnej, burmistrz Leśnej skutecznie zniknął z pola widzenia historii.

Tego samego dnia z częścią zdeponowanego na posterunku skarbu zamkowego równie skutecznie „rozpłynęli się” miejscowi stróże prawa: komendant i jego zastępca z posterunku MO w Leśnej. Z kosztownościami zniknął z Leśnej także zastępca burmistrza. W okolicach Wałbrzycha zatrzymano drugą ciężarówkę pełną skarbów Czochy. Znajdował się w niej m.in. szef referatu kultury i sztuki z magistratu w Lubaniu Kazimierz Orlicz. Zatrzymanie ciężarówki i wytoczenie pokazowego procesu złapanym i rzekomym szabrownikom (nie obeszło się bowiem bez oskarżeń niesłusznych) nie uchroniono jednak skarbu przed grabieżą. Zdeponowany w archiwum miejskim w Jeleniej Górze, stał się łupem kierownika miejscowego muzeum, Zygmunta Wereszczyńskiego, który znanym obyczajem „wyparował” razem z dziełami sztuki. To, co obejrzysz na zamku dziś, zwiedzając jego wnętrza jest więc jedynie marną, a i tak robiącą wrażenie resztką jego dawnego bogactwa.

Zamek Czocha nie miał może po wojnie największego szczęścia, ale i tak można mówić w jego przypadku o jakimś szczęściu na tle dziejów Dolnego Śląska. Podczas gdy większość zamków i pałaców Ziem Odzyskanych zrujnowano kompletnie, Czocha zachowała się do dziś w całkiem niezłym stanie jako budowla i zespół ciekawych wnętrz. Stało się tak dlatego, iż obiektem po wojnie zainteresowało się wojsko.

Przez pewien czas zamek stanowił ośrodek dla politycznych uchodźców z Grecji.

Najdłużej, bo do 1996 roku był jednak ośrodkiem wypoczynkowym pracowników sił zbrojnych. Od paru lat w początkach czerwca odbywają się Dni Zamku Czocha. W trakcie weekendu obejrzeć można walki rycerskie, wybory zamkowej królewny, posłuchać naukowych wywodów i zwyczajnie pobiesiadować.

Czocha jak każdy szanujący się zamek ma legendy. Nocą zamkowymi murami przechadza się Biała Dama, brzęcząc monetami nieznanej waluty. Czasami spotkać można też Czarnego Rycerza. Najbardziej mroczne podania wiążą się jednak ze studnią, którą znajdziesz na dziedzińcu niedaleko wejścia do kawiarni „Grota”. Nazwa – Studnia Niewiernych Żon, każe domyślać się ponurej tajemnicy. Legenda studni sięga czasów, gdy nie lekceważono zdrady małżeńskiej i surowo ją karano. Panowie na Czosze przez stulecia wrzucać mieli do 40-metrowej czeluści damy, co do których wierności żywili jakoweś podejrzenia. Aby piętno zdrady wypalić doszczętnie rozwścieczeni rycerze nie poprzestawali na wrzucaniu cudzołożnic do studni. Dzieci z nieprawego łoża także nie miały prawa nacieszyć się życiem. Zamurowywano je żywcem w zamkowych ścianach. Do dziś co wrażliwsi słyszą ponoć niemowlęce łkanie.

Jezioro Złotnickie

120-hektarowy brat Jeziora Leśniańskiego. Drugi z pięknych zbiorników w przełomowej dolinie Kwisy. Jezioro powstało po spiętrzeniu wód rzeki w latach 20. obecnego stulecia. Tama jest dużo mniej imponującą budowlą niż zapora w Leśnej (ma tylko 23 m wysokości), ale z pewnością należy do obiektów wartych zainteresowania. Pomiędzy tamą złotnicką a Jeziorem Leśniańskim Kwisa płynie uroczą zieloną doliną, gdzie eldorado mają wędkarze. Wijąc się wzdłuż zalesionych zboczy przełomu, Jezioro Złotnickie przypomina zresztą bardziej szeroką rzekę niż zbiornik. Lewy brzeg zbiornika ma charakter bardziej rekreacyjny. Prawy to skałki, zieleń i cisza. Nazwa zbiornika pochodzi od leżącego w jego sąsiedztwie dawnego miasteczka Złotniki.

Wieża szubieniczna

Charakterystyczna bryła wieży jest doskonale widoczna z drogi Gryfów-Leśna. Otoczona murkiem kamienna budowla, przypominająca szkockie zameczki znajduje się na terenie ośrodka elektrowni Turów. Nie daj się jednak zwieść romantycznemu sztafażowi, nadanemu jej 100 lat temu. Wieża jest bowiem pozostałością charakterystycznego, szczególnie dla wieków średnich, elementu wymiaru sprawiedliwości – szubienicy.

Pozostałości miejsca straceń nad Jeziorem Złotnickim to jeden z nielicznych takich obiektów zachowanych do dziś. Pierwsi wisielcy skrzypieli na powrozach w XIII wieku. Wieża byłą wtedy po prostu kamienną budowlą, wysoką na 9 m. Okrągłą basztę nadbudowano później już w celach estetycznych. O wiekach działalności szubienicy świadczyły dziesiątki kości wykopanych w początkach XX wieku.

Obecnie w baszcie znajduje się kominek i ławy, gdzie bywalcy ośrodka nad jeziorem urządzają sobie huczne imprezy. Turystom pozwala się także na rozbijanie namiotów w pobliżu. Zapytani, czy wiedzą, gdzie odpoczywają – z reguły snują przypuszczenia, że przy starym zameczku myśliwskim.

Skip to content